14 sierpnia 2022 roku o godzinie 10.00 Miasto Ustka zaprasza na inscenizację rybacką pn. Połów plażowy z użyciem niewodu. Inscenizacji towarzyszy wystawa, którą można obejrzeć na Promenadzie Nadmorskiej.
Połowy z wykorzystaniem niewodów dobrzeżnych (sieci ciągnionych z brzegu) należą do najstarszych i najciekawszych metod rybołówstwa morskiego stosowanych na południowym wybrzeżu Bałtyku. Jeszcze na początku XX wieku na plaży w Ustce można było obserwować grupy rybaków wyciągających na brzeg sieci pełne tłustego łososia, śledzia i szprota. W 1928 roku w Ustce w użyciu był ostatni niewód do połowu łososi, który miejscowi rybacy nazywali Lachsgarn (z niem. Lachs – łosoś i Garn – sieć).
Połowy odbywały się od wiosny do jesieni. Metodą tą łowiono kilka gatunków ryb, głównie łososia (od końca lutego do połowy maja), ale także szprota, śledzia i flądrę (od kwietnia do października). W połowach plażowych wykorzystywano niewód, czyli sieć o dużych rozmiarach, służącą do otoczenia ławicy na ograniczonej przestrzeni łowiska i przez stopniowe jej zmniejszanie zamknięcie ryb w matni (inaczej w worku), z której wybierano je specjalnymi podbierakami, bądź wyciągano na brzeg. Tradycyjnie rybacy bałtyccy stosowali niewód łososiowy (niem. Lachsgarn, kaszub. Laskorn) i szprotowy (niem. Zuggarn, kaszub. bretliżnik), stosowany także do połowu śledzia. Połowy niewodem odbywały się z lądu i z wody. Uczestniczyło w nich od ośmiu do dwudziestu rybaków, a także członkowie ich rodzin – kobiety i dzieci pomagały wyciągać sieci.
Metoda połowu była zawsze taka sama, jednak planując go trzeba było wziąć pod uwagę kierunek wiatru i prądy morskie. Wybierano przestrzenie wodne o czystych dnach, aby sieć nie zaplątała się i nie rozerwała. Połowy przy brzegu nie należały do bezpiecznych. W tej strefie, wzdłuż całego brzegu, ciągną się równolegle do linii brzegowej dwa lub trzy pasy mielizn oddzielonych głębiami. Płycizny te tworzone są przez falę przybojową. Dlatego fale, które na pełnym morzu załamują się sporadycznie, na przybrzeżnych mieliznach potrafią się spiętrzyć, tworząc kilka pasów bardzo groźnej przybojowej kipieli. rzygotowania rozpoczynały się jeszcze w nocy. O świcie rybacy wynosili na plażę niewód i liny do jego holowania. Na brzegu czekała już klepkowa łódź wiosłowa (mierząca 6-7 m długości) i kołowrót do jej wyciągania.
Na sygnał rybaka, który obserwując morze z wydm, dostrzegł zbliżające się ławice (wyglądające jak czarne plamy na tle wody) rybacy układali niewód na specjalnych noszach, które następnie wkładano do łodzi w poprzek burt. Jeden koniec liny niewodowej przywiązywano do kołka wbitego na brzegu albo do elementów budowli portowych, np. do falochronów. Następnie łódź odbijała od brzegu. Zazwyczaj znajdowało się w niej sześciu rybaków – czterech przy wiosłach i dwóch do wydawania niewodu. W odległości około mili od brzegu rozpoczynało się zanurzanie sieci. Jeden rybak wydawał górną, a drugi dolną część, zatrzymując koniec drugiej liny. W ten sposób niewód tworzył przegrodę dla wędrującego łososia ustawioną prostopadle do linii brzegu. Na znak otrzymany z lądu łódź zataczała szeroki krąg i zawracała do brzegu. Po przybiciu do brzegu rozpoczynało się mozolne wyciąganie niewodu, które mogło trwać nawet kilka godzin. Podczas ściągania ryby gromadziły się na coraz mniejszej przestrzeni i w końcu wpadały do matni.
Sieć musiała być wyciągana w równym i wolnym tempie, aby nie wypłoszyć ruchliwego łososia. Pochyleni do przodu rybacy kroczyli do tyłu jeden za drugim, ustawieni twarzą w kierunku morza, aby obserwować postępy wyciągania sieci. W miarowym ściąganiu ciężkiego niewodu pomagały im specjalne drewniane szelki, zaopatrzone w linkę z klockiem, którą zaczepiano do liny holującej. Po dojściu do skraju plaży rybak wypinał się z liny i przechodził na początek szeregu. W momencie, gdy matnia znalazła się blisko brzegu, skrzydła niewodu zwierano i wyciągano rękami, a towarzyszący rybakom pomocnicy wrzucali do środka drobne kamienie, by spłoszone łososie wpadały do matni. Następnie rybacy za pomocą tzw. kaszorków wybierali ostrożnie ryby z sieci tak, aby nie gubiły łusek i nie uległy uszkodzeniu. Na koniec ryby wkładano do koszy, które kobiety nakładały na plecy i ruszały w drogę, by świeży towar jak najszybciej dostarczyć na targ. Po zakończeniu połowu niewód trzeba było rozwiesić na palach i wysuszyć, aby nie zapleśniał